Dzisiejszym tematem recenzji jest film pt. "Porwanie" (ang. "Abduction"), w reżyserii Johna Singletona. Opowiada on o nastolatku, który wiedzie normalne, szczęśliwe życie. Chłopaka prześladuje jednak sen, w którym nieznany sprawca zabija nieznaną mu kobietę. Życie bohatera zmienia się, kiedy odkrywa on, że w dzieciństwie został porwany, a ludzie z którymi mieszka nie są jego rodzicami. Zaczynają go szukać ludzie, którzy nie przebierają w środkach, żeby osiągnąć cel, między innymi zabijają jego przyszywanych rodziców. Od tej pory chłopak musi rozwiązać zagadkę swojego pochodzenia, znaleźć ludzi, którym może zaufać i dowiedzieć się kto i dlaczego go szuka.
Głównymi bohaterami są Taylor Lautne i Lily Collins.
Film jest można powiedzieć typowym amerykańskim thrillerem akcji. Nie zabrakło tutaj zagadki do rozwiązania, tajnych służb i morderstw. Cała fabuła jednak zdaje się nie trzymać kupy. Mamy oto obraz, w którym przedstawia nam się normalnego chłopaka jako kogoś niezwykle ważnego. Służby, które chcą go dopaść używają do tego kosmicznych technologii i ogromnych nakładów. Dostrzeżemy więc zarówno poszukiwanie poprzez podgląd ze wszystkich kamer w Stanach Zjednoczonych, namierzanie samochodu po jego sylwetce, podsłuchiwanie telefonu komórkowego. Cała ta otoczka, która sprawia wrażenie, że rozwiązanie będzie niesamowicie ważne, że na końcu filmu okaże się, że chodziło o losy ludzkości, sprawia niesamowite rozczarowanie, kiedy już dowiadujemy się o co chodziło.
Niemniej inne aspekty filmu pozostają na wysokim poziomie. W filmie nie zabrakło akcji, zarówno ujęcia jak i dźwięk są bardzo dobre.
W moim odczuciu nie można tego rodzaju kina zbudować wyłącznie na efektach specjalnych i wartkiej akcji. Sięgając po taki rodzaj filmu zwracam uwagę głównie na fabułę, która tutaj jest po prostu słaba. Z tego wynika moja ocena, mianowicie film dostaje ode mnie piątkę w dziesięciostopniowej skali.
5/10
Zapraszam do komentowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz